Przejdź do głównej zawartości

Jesteśmy na skraju


...........................................................
Trwoga

"Ojcze, gdzie jesteś! Las ciemny, las dziki,
Od biegu zwierząt kołyszą się chaszcze,
Trującym ogniem buchają storczyki,
Pod nogą czają się wilcze przepaście.
Gdzie jesteś, ojcze! Noc nie ma granicy,
Odtąd już zawsze ciemność będzie trwała.
Bezdomni, z głodu umrą podróżnicy,
Chleb nasz jest gorzki, wyschnięty jak skała.
Gorący oddech straszliwego zwierza
Zbliża się, prosto w twarze smrodem zieje.
Dokąd odszedłeś, ojcze, jak ci nie żal
Dzieci, w te głuche zabłąkanych knieje".

Odnalezienie

"Tu jestem. Skądże ten lęk nierozumny?
Noc zaraz minie, dzień wzejdzie niedługo.
Słyszycie: grają już pastusze surmy
I gwiazdy bledną nad różową smugą.
Ścieżka jest prosta. Jesteśmy na skraju.
Tam w dole dzwonek w wiosce się odzywa.
Koguty światło na płotach witają
I dymi ziemia, bujna i szczęśliwa.
Tu jeszcze ciemno. Jak rzeka w powodzi
Mgła czarne kępy borówek otula.
Ale już w wodę świt na szczudłach wchodzi
I dzwoniąc toczy się słoneczna kula".

Słońce

Barwy ze słońca są. A ono nie ma
Żadnej osobnej barwy, bo ma wszystkie.
I cała ziemia jest niby poemat,
A słońce nad nią przedstawia artystę.
Kto chce malować świat w barwnej postaci,
Niechaj nie patrzy nigdy prosto w słońce.
Bo pamięć rzeczy, które widział, straci,
Łzy tylko w oczach zostaną piekące.
Niechaj przyklęknie, twarz ku trawie schyli
I patrzy w promień od ziemi odbity.
Tam znajdzie wszystko, cośmy porzucili:
Gwiazdy i róże, i zmierzchy i świty.

Czesław Miłosz,
Świat. (Poema naiwne)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Industrializacja, sekularyzacja, życie pozagrobowe...

Można dojść do jednego wniosku i dotyczy to także 2,5 miliarda niechrześcijan: tam, gdzie dominują przemysł, środowisko wielkomiejskie i powszechny obowiązek szkolny, tam wiara w życie pośmiertne jest nikła (...). Słabnie wiara w istnienie nieba i piekła. Proces ten przebiega powoli, ale wszystko wskazuje na to, że jest to proces nieodwracalny. (...) Przed triumfem przemysłu nie było i nie ma żadnej kultury, która by się całkowicie dała odwieść od wiary w życie pozagrobowe (w najprzeróżniejszych formach od kultu przodków aż do wędrówki dusz). Proces ten rozpoczął się jakieś 200 lat temu [pierwodruk tekstu - 1973 r.] (najpierw w Anglii i Holandii), a więc w okresie zwanym erą naukowo-techniczną. Spowodowało to istotny wpływ na wiarę w tamten drugi świat*.   *A. Holl, Szatan i śmierć , Poznań 1993, s. 20 i 22. Ilustracja: Юрий Гагарин - 12.04.1961. Źródło obrazka .  

Miłość i śmierć – dwa słabe punkty muru oddzielającego kulturę od natury

Przez tysiąclecia homo sapiens swoje postępy zawdzięczał oporowi, jaki stawiał naturze. Natura nie jest starannie uregulowaną i dobroczynna Opatrznością, lecz światem unicestwiania i przemocy, który wprawdzie można oceniać mniej czy bardziej dodatnio albo ujemnie w zależności od poglądu filozofów, ale który zawsze jest w stosunku do człowieka zewnętrzny, a nawet wrogi. (...) Ten mur obronny wzniesiony przeciwko naturze miał dwa słabe punkty, miłość i śmierć; tamtędy zawsze mogło się przesączyć trochę dzikiej gwałtowności. Społeczeństwo zadało sobie wiele trudu, aby te dwa słabe punkty umocnić. Uczyniło wszystko, co było w jego mocy, aby osłabić gwałtowność miłości i agresywność śmierci. (..) Można by sądzić, że zdobywając się na wysiłek, jakim był podbój natury i środowiska, społeczeństwo ludzkie opuściło swoje stare fortyfikacje wzniesione dokoła seksu i śmierci i natura, która wydawała się pokonana, z powrotem przeniknęła w człowieka i wracając przez nie strzeżone bramy zno...

Sinclairze, droga owej większości jest łatwa, a nasza trudna. Chodźmy.

  (…) Moja to była sprawa uporać się z samym sobą i znaleźć własną drogę, a wywiązałem się z tego zadania źle, jak większość tych, których dobrze wychowano. Każdy człowiek przeżywa tę trudność. Dla przeciętnej natury jest to ów punkt życia, w którym wymagania własnego bytu wiodą najbardziej zaciekły spór z otaczającym światem, w którym stoczyć trzeba najbardziej zaciekłą walkę o własną drogę naprzód. Wielu przeżywa ów zgon i ponowne narodziny, które są naszym losem, jedynie ten jeden raz w życiu, w chwili gdy próchnieć i stopniowo rozpadać się zaczyna świat dzieciństwa, gdy wszystko co ulubione chce nas opuścić, i nagle odczuwamy wokół siebie samotność oraz śmiertelny chłód wszechświata. A bardzo wielu na zawsze już pozostaje na tej mieliźnie, przez całą resztę życia lgnąc boleśnie do wszystkiego, co bezpowrotnie minęło, do marzenia o raju utraconym – najgorszego i najbardziej morderczego za wszystkich marzeń [1]. Chrystus nie jest dla mnie osobą, lecz herosem, mite...