Teraźniejsza myśl francuska o
śmierci jest dla mnie wyjątkowo sztuczna, jak zresztą wszystkie inne mementa
mori. Stanowią one jeden przykład więcej, jak dalece myśli nasze są nam obce.
To wałkowanie śmierci wykazuje jedynie, że nie jesteśmy w stanie jej
zasymilować; albowiem ona – gdybyśmy naprawdę wyczuli jej obecność – musiałaby
odebrać nam sen i apetyt; ale nie przeszkadza nam nawet w chodzeniu do kina. A
cóż dopiero mówić o śmierci katolickiej z jej czyśćcem i piekłem, wypełnionej
przeczuciem bólu. Tak więc, nie przejmujemy się własnymi myślami i wydaje się
jak gdyby myśl ta myślała się sama – po heglowsku – na własną rękę.
Więc nie wierzę, aby śmieć była
właściwym problemem człowieka i uważam, że dzieło sztuki nią przejęte
całkowicie, nie jest dziełem całkowicie autentycznym. Właściwa sprawa nasza, to
właśnie starzenie się, owa postać śmierci, której co dzień doświadczamy. Lecz
nawet nie samo starzenie się, a ta jego właściwość, że jest tak zupełnie, tak
straszliwie odcięte od piękności. Nie męczy nas nasze powolne umieranie, lecz
raczej to, że wdzięk życia staje się nam niedostępny*.
*W. Gombrowicz, Dziennik 1953-1956, w: Dzieła t. VII, Kraków
1988, s. 63.
Komentarze
Prześlij komentarz