Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2019

Sinclairze, droga owej większości jest łatwa, a nasza trudna. Chodźmy.

  (…) Moja to była sprawa uporać się z samym sobą i znaleźć własną drogę, a wywiązałem się z tego zadania źle, jak większość tych, których dobrze wychowano. Każdy człowiek przeżywa tę trudność. Dla przeciętnej natury jest to ów punkt życia, w którym wymagania własnego bytu wiodą najbardziej zaciekły spór z otaczającym światem, w którym stoczyć trzeba najbardziej zaciekłą walkę o własną drogę naprzód. Wielu przeżywa ów zgon i ponowne narodziny, które są naszym losem, jedynie ten jeden raz w życiu, w chwili gdy próchnieć i stopniowo rozpadać się zaczyna świat dzieciństwa, gdy wszystko co ulubione chce nas opuścić, i nagle odczuwamy wokół siebie samotność oraz śmiertelny chłód wszechświata. A bardzo wielu na zawsze już pozostaje na tej mieliźnie, przez całą resztę życia lgnąc boleśnie do wszystkiego, co bezpowrotnie minęło, do marzenia o raju utraconym – najgorszego i najbardziej morderczego za wszystkich marzeń [1]. Chrystus nie jest dla mnie osobą, lecz herosem, mite...

Witold Gombrowiczw o śmierci – rok 1953

Teraźniejsza myśl francuska o śmierci jest dla mnie wyjątkowo sztuczna, jak zresztą wszystkie inne mementa mori. Stanowią one jeden przykład więcej, jak dalece myśli nasze są nam obce. To wałkowanie śmierci wykazuje jedynie, że nie jesteśmy w stanie jej zasymilować; albowiem ona – gdybyśmy naprawdę wyczuli jej obecność – musiałaby odebrać nam sen i apetyt; ale nie przeszkadza nam nawet w chodzeniu do kina. A cóż dopiero mówić o śmierci katolickiej z jej czyśćcem i piekłem, wypełnionej przeczuciem bólu. Tak więc, nie przejmujemy się własnymi myślami i wydaje się jak gdyby myśl ta myślała się sama – po heglowsku – na własną rękę. Więc nie wierzę, aby śmieć była właściwym problemem człowieka i uważam, że dzieło sztuki nią przejęte całkowicie, nie jest dziełem całkowicie autentycznym. Właściwa sprawa nasza, to właśnie starzenie się, owa postać śmierci, której co dzień doświadczamy. Lecz nawet nie samo starzenie się, a ta jego właściwość, że jest tak zupełnie, tak straszliwie odci...

Śmierć jako znak naszej skończoności

Jeżeli człowiek jest rzeczywiście osobą i podmiotem, jeżeli naprawdę jest kimś dla Boga, to nie może nim być inaczej jak tylko jako różniący się od Boga; a że Bóg jest sam w sobie nieskończony i doskonały, skończoność przeto, a więc i pewna niedoskonałość są nieodłącznie związane z naszym człowieczeństwem i wszechświatem. Nie jest więc możliwa taka historyczna egzystencja człowieka, żeby jego skończoność nie była jednocześnie jego raną. Związana ze skończonością kosmosu, który nas warunkuje i wyciska na nas swoje piętno, śmierć, nasza śmierć, mimo że tak okropna, jawi się przede wszystkim nie jako kara, lecz jako kosmiczny znak naszej skończoności, to znaczy tego faktu, że jesteśmy nie-Bogiem. Często jakaś dręcząca myśl kołacze się po naszej głowie: że Bóg mógłby stworzyć człowieka innego niż ograniczonego i śmiertelnego i że będąc sam doskonały, powinien uczynić człowieka również doskonałym jak On! To prawda, że nie można ograniczać wszechmocy Bożej, a jednak jeżeli się chce, by...