Z punktu widzenia przyrody ich
[komórek somatycznych] jedynym celem jest optymalizacja szansy przeżycia i
funkcjonowania strażników DNA, jakimi są komórki rozrodcze.
(...)
Wiemy już jednak, że śmierć
nie jest a priori koniecznym warunkiem życia. Komórki somatyczne – a zatem i
przymus ich śmierci – powstały dopiero, gdy DNA zaczął tworzyć kopie samego
siebie do celów innych niż reprodukcyjny. W przypadku istot ludzkich znaczy to,
że gdy pewna liczba komórek rozrodczych uzyskała szansę przekazania swojego
reprodukcyjnego DNA następnym generacjom, reszta – nasze komórki somatyczne –
stała się zbędnym balastem. Takie właśnie jest biologiczne pochodzenie
starzenia się i śmierci.
Dla człowieka właśnie to, co
somatyczne – podstawa umysłu, osobowości, miłości i woli – jest tym, co
najbardziej ceni i co go określa wobec siebie i innych. Reprodukcja jest dla
nas tylko jednym z wielu możliwych zajęć. Nic w tym dziwnego, skoro ten punkt
widzenia rodzi się w naszej części somatycznej – umyśle. W nim powstają
skomplikowane teorie wyjaśniające śmierć. Żadna jednak nie przedstawia nas jako
zbędnego balastu, żadna nie sprowadza do roli nośnika DNA. Lecz gdy szukając
źródeł naszej śmiertelności wyjdziemy poza sferę umysłu i wiary, aż do
prawdziwych początków – śmierci pojedynczej komórki – nieodparty stanie się
twardy i bezwzględny wniosek: nasze somatyczne ja nic nie znaczy w skali
kosmosu.
1Clark William R., Płeć i
śmierć, Warszawa 2000, s. 63 i 86.
Komentarze
Prześlij komentarz